Poezja

* * *

Kochajcie sie, ale nie róbcie z milosci kajdanów, Niech milosc bedzie jak poruszajacy sie ocean pomiedzy brzegami waszych dusz, Wypelniajcie nawzajem swoje filizanki, ale nie pijcie z tej samej, Dajcie sobie swojego chleba, ale nie jedzcie z tego samego bochenka, Spiewajcie i tanczcie razem, cieszcie sie, ale pozwólcie sobie byc osobno Jak struny lutni, które sa osobno, to jednak dzwiecza razem do tej samej muzyki, Dajcie sobie serca, ale nie do przechowania, i stójcie razem, a jednak nie za blisko: Jak kolumny swiatyni, które podpieraja ten sam strop, a jednak stoja osobno, I jak dab i cyprys nie rosna w swoich cieniach. Kahlil Gibran



Czy zyjesz szczerze wobec swego serca?


Kazdy dzien zmusza nas do ulegania sobie, a wlasciwie wbrew sobie. Chcemy zrobic tysiace rzeczy, przewijaja sie one nam przed oczyma. Pragniemy ich, by sie spelnily, lecz nie czynimy nic. Wolimy to zostawic przyszlosci. Skladamy sobie obietnice. ze to nie dzis, to jutro, nastepnym razem. Wychodzi na to, ze nigdy. Lubimy i nienawidzimy zarazem tej gry, ale jestesmy w nia piekielnie dobrzy.
Obawa przed osmieszeniem, strach, poczucie zazenowania przed czyms czego nie poznamy, bo nigdy nie zrealizuje sie w rzeczywistosci, bo nigdy nie pozwolimy na to. Dzieje sie to kazdego dnia. Zawsze zdarzy sie cos, co da nam szanse, na wyrwanie sie z wlasnego ograniczenia, krepujacego nasze cialo, umysl, i wlasny swiat.
Wierzymy ze mamy czas. Jutro, pózniej, za miesiac, rok. Ludzimy sie, ze wtedy staniemy sie inni. Bedziemy otwarci, spontaniczni, bo juz nigdy wiecej nie stlumimy samego siebie. Mijaja dni, lata... nic. Mija zycie. Stracone zycie.
Skad wiesz, ze dany ci jest kolejny dzien, tydzien, rok. Moze jutro, w ciagu kilku nastepnych dni, stanie sie cos co zmieni cale twoje zycie. Obruci je do góry nogami, i wtedy wypadna wszystkie marzenia, plany, skrywane pragnienia z glebokich kieszeni wlasnej swiadomosci. Wypadna, ale wtedy moze byc juz za pózno. Moze wtedy nie bedziesz w stanie ich juz zrealizowac.
Kazdego ...dnia mozesz wgrac, przegrac. Wpasc pod samochód, stac sie ofiara napadu, zginac przypadkiem. Taka jest prawda, tak skonstruowane jest cale nasze zycie. Wszystko sie moze zdarzyc. Jestesmy zdeterminowani przez rzeczywistosc. Wszyscy, kazdy z nas. Spytasz, co mozesz w tej sytuacji zrobic?
Odpowiem tobie i sobie jedno, zyj pelnia zycia. Nie pozwól, by zmarnowal sie zaden dzien. Jakikolwiek. Nie jest to latwe, przemóc sie, odslonic swe prawdziwe uczucia, wlasne ja... Wiec carpe diem, bez ogladania sie na nikogo, na nic... owszem nie daj sie poniesc calkowitemu szalenstwu, baw sie w granicach rozsadku, ale niech to bedzie tylko rozsadek.
Zyj i ciesz sie z kazdego dnia, jaki byl ci ofiarowany. Ciesz sie, a nawet bardziej - ciesz sie jak glupi, bo niedlugo moze sie skonczyc. Co prawda, bedzie jutro, ale "jutro to dzis, tyle ze jutro".
Badz uczciwy wobec siebie, nie lam wlasnych zasad, ale tez nie daj sie wlasnemu zastraszeniu i nie gwalc swych marzen bazczynnoscia. Marzenia sa po to, bys mógl je zrealizowac.
Skad we mnie tyle... sam nie wiem czego - zyciowych moralów, dlaczego?
Obejrzalem "mój serial telewizyjny" (hmmm... nic glupszego, mozesz powiedzic), i Oni zrobili cos, na czym oparta byla cala moja pasja ogladania - zabili moja ulubiona aktorke (oczywiscie na planie). Doznalem dziwnego uczucia smutku, poczulem jakbym cos stracil, cos bardzo osobistego. Zaczalem zalowac, ze czasmi zapominalem, nie ogladalem. Wybacz mi... Wtedy (przed koncem feralnego odcinka) wierzylem, ze zawsze bedzie nastepny... ale skonczylo sie. A najdziwniejsze jest to, ze wczesniej, czyli przed dzisiejszym wieczorem, wcale nie czulem potrzeby by wlaczyc telewizor i obejrzec moja bohaterke w akcji.
...co seriale robia z ludzi. cookie




Erich Fromm
uspieni



Spotykamy dzis czlowieka, który zachowuje sie i czuje jak automat; który nigdy nie przezywa niczego naprawde osobistego; który samego siebie doswiadcza wylacznie jako osoby, która swoim zdaniem powinien byc; który sztucznych usmiechem zastapil szczery smiech; który bezsensowna paplanina zastapil zrozumiala mowe; który tepa rozpacza zastapil prawdziwy ból.
Dwie rzeczy mozemy powiedziec o takiej osobie. Po pierwsze, ze cierpi na nieuleczalny byc moze defekt spontanicznosci i indywidualnosci. A jednoczesnie - ze zasadniczo niczym sie nie rózni od milionów innych osób, które sa w tej samej sytuacji. Wiekszosci z nich kultura dostarcza wzorców, które umozlliwaja im zycie z defektem i niepopadanie w chorobe. Tak jakby kazda kultura dostarczala leku przeciwko epidemii oczywistych objawów neurotycznych, które bylyby skutkiem produkowanego przez nia defektu. Przypuscmy, ze w naszej zachodniej kulturze tylko na cztery tygodnie przestalyby dzialac kina, radio, telewizja, przestalyby sie odbywac imprezy sportowe i ukazywac gazety. Co by sie stalo z ludzmi zdanymi znów tylko na swoje wlasne zasoby, gdyby sie przed nimi zamknely wszystkie te drogi ucieczki? Nie mam zadnych watpliwosci, ze nawet w ciagu tego krótkiego czasu doszloby do tysiecy zalaman nerwowych, a znacznie wiecej tysiecy ludzi popadloby w stan ostrego niepokoju, niezbyt odmiennego od obrazu, który klinicznie diagnozuje sie jako "nerwice". Gdyby odebrano narkotyk przeciwko spolecznie uksztaltowanemu defektowi, ujawnilaby sie oczywista choroba./





sens zycia


Najwiekszym sensem zycia dla mnie jako ksiedza jest kontakt z Bogiem. Swiadomosc, ze On jest, ze mam w Nim oparcie, ze mnie zawsze poprowadzi wlasciwa droga. W zyciu zauwazamy wiele zla. Srodki przekazu mówia nam o wojnach, przemocy, zbrodniach. I mozna sie dziwic, ze to zlo nie moze pokonac dobra, które sie wydaje niewazne, zagubione, slabe. Uwazam, ze to halasliwe zlo jest puste, ze z czasem sie skompromituje. Na naszych oczach upadly systemy polityczne, a ludzkie dobro, które na poczatku wydawalo sie niewazne, slabe - szlachetnialo z czasem.

W najmniejszym dobru, zyczliwym liscie, pocalunku, przyjazni ukrywa sie niewidzialny Bóg. Jest tak wielki, ze nie ogarnie Go caly wszechswiat. Jest tak wielki, ze moze pomiescic sie w najmniejszym dobru. To jest zródlem mojego optymizmu, kiedy patrze na swiat. Chce podtrzymywac w ludziach nadzieje, ze dobra jest wiecej, tylko ono zostalo zgluszone. Kto napisze o matce, poswiecajacej sie dla swojego dziecka i dzwigajacej ciezki wózek codziennie na trzecie pietro w bloku bez windy? Ale wszedzie przeczytamy o tym, ze ktos udusil ciotke.

Kazdy z nas ma gromadke ludzi w swoim otoczeniu, których uwaza za dobrych. Gdyby chwycili sie za rece, bylaby ich rzesza. Sensem zycia jest dostrzeganie tego zjawiska. Bo na pozór zlo powinno zwyciezyc. Ale zawsze to ono sie poddawalo, a dobro bralo góre. Chce glosic nadzieje, bo ludzie dobrzy sa wokól nas, tylko my ich nie zawsze dostrzegamy.

Jestesmy pesymistami, co piaty z nas cierpi na depresje, a szczytem naszego pesymizmu jest haslo: hej, rodacy, do pracy, trup juz czeka na tacy. Jestesmy jak ten czlowiek z anegdoty, którego ktos zapytal: - Dlaczego jestes taki smutny? - Bo na co dzien jestem blaznem, a teraz odpoczywam - odpowiedzial.

Pesymizm mozna zwalczac humorem. Balon nadety wystarczy tylko przekluc, by pekl. Kiedys jechalem autobusem, bez koloratki, bez sutanny. Jakas kobieta karmila piersia dziecko i zartobliwie je strofowala: jak nie bedziesz dobrze ssal, to dam possac temu panu. Humor oczyszcza swiat z pesymizmu, uzdrawia, pokazuje pogodniejsza strone zycia.

Jako ksiadz chce przypomniec Pana Jezusa. Na zdrowy rozum, Jemu sie zycie nie udalo. Nie nawrócil Heroda i Pilata, nie uzdrowil wszystkich. A jednak spelnil wole Ojca. W spelnieniu tego, czego Pan Bóg od nas chce, jest ukryty sens zycia.

Jestem szczesliwym czlowiekiem. Nie doswiadczylem w zyciu wielkiego zla. Mialem najlepszych rodziców, liczne rodzenstwo, spotykalem na swojej drodze dobrych ludzi. Dlatego w budzeniu nadziei w innych, walce z pesymizmem widze swój sens zycia jako ksiedza i czlowieka.




M. Lurker
Przeslanie symboli


Musimy spróbowac przeniknac przez zewnetrzna powloke naszego swiata widzialnego, by dostrzec cuda w zyciu codziennym, na które zachodzi wyzszy swiat, oraz cuda nadprzyrodzone przenikajace z tamtego swiata do codziennosci. Wszystko, co male uzyskuje sens, jesli czlowiek uswiadomi sobie, ze odsyla ono do czegos wiekszego i w nim partycypuje. Jedynie komus, kto sie otworzy, moze przypasc w udziale objawienie. Jedynie ten, kto wyglada poza slupy graniczne naszej egzystencji, potrafi dostrzec we wszystkich stworzeniach dzielo stwórcy i slady stóp Boga (...) w kazdym bycie. Zawsze, kiedy czlowiek uczciwie i samorealizujac sie usiluje zajrzec w glab rzeczy, przekona sie, ze "nasz" swiat zanurzony jest w innym, wiekszym, niepowtarzalnym swiecie".